ENGLISH VERSION



Start | Wprowadzenie | Ściągnij e-book | Konferencja 2001 | Podziękowania | Nota prawna | Kontakt
Artykuły: Polska | Małopolska | Mazowsze | Ziemia Łęczycka | Żuławy | Nizina Sartawicko-Nowska | Ziemia Kwidzyńska | Ziemia Walichnowska | Ziemia Sieradzka | Ziemia Wieluńska
Artykuły --> Polska

Charakterystyka osadnictwa

Definiując osadnictwo holenderskie należy stwierdzić, że określało je nie tylko pochodzenie etniczne i środowisko przyrodnicze, w którym kolonistom wypadało przygotowywać grunt pod uprawy rolnicze, ale również prawo przyniesione i stosowane przez pierwszych Holendrów-meliorantów gruntów zalewowych, prawo przez wieki respektowane przez strony zawierające kontrakty osadnicze, będące odmianą prawa chełmińskiego oraz niemieckiego [1].

Kolonistów osadzano zawsze bądź nad brzegami wód, bądź na miejscach nizinnych i mokradłach, niejednokrotnie zalesionych. Stąd też obok osuszenia gruntów byli oni zobowiązywani do ich wykarczowania. Zarówno z jednym, jak i z drugim osadnicy radzili sobie znakomicie.

Koloniści osiadali na podstawie kontraktów, które właściciel gruntów zawierał nie z osadźcą, występującym we własnym imieniu jako przyszły czynnik nadrzędny w hierarchii gminnej (tak jak w osadnictwie na prawie niemieckim), ale z całą gminą lub z zastępcą działającym w jej imieniu. Kontrakty z osadnikami zawierane były jako z ludźmi wolnymi, początkowo na lat kilkanaście czy kilkadziesiąt (w późniejszym okresie najczęściej na lat czterdzieści), zastrzegały dzierżawcy pierwszeństwo przed innymi reflektantami w przypadku chęci przedłużenia umowy. W Polsce przedrozbiorowej umowy w sprawie dzierżawy królewszczyzn podlegały zatwierdzeniu przez króla. Osadnicy holenderscy, względnie ich potomkowie, mieli więc prawo odnowić kontrakt, chociaż opłata dzierżawna mogła być wówczas podniesiona.Wczasie późniejszym (XVII-XVIII w.) kontrakty miały charakter wieczysty. Kolonista, za odpowiednią opłatą, nabywał na zawsze prawo do dzierżawionej ziemi. Jeżeli właściciel ziemi decydował się na zmianę dzierżawców, musiał dać odszkodowanie ustępującym za wzniesione budynki. Kolonista swoje prawa do dzierżawionego gruntu, w przypadku chęci przeniesienia się na inne tereny, mógł odstąpić innej osobie (znaleźć następcę). Gospodarstwo dziedziczone było najczęściej przez z góry wyznaczonego przez kolonistę potomka (nierzadko najstarszego syna). W razie bezpotomnej śmierci majątek przechodził na rodzeństwo zmarłego; w przypadku jego braku na dalszych krewnych, a gdyby i tych nie stało - w połowie dziedziczył dwór, w połowie gromada.

Zaraz po osiedleniu się we wsi koloniści otrzymywali okres tzw. wolnizny, tj. przez 5-7 lat nie płacili czynszu. Zobowiązani byli w tym czasie jedynie do wzniesienia budynków mieszkalnych, wykarczowania nieużytków - chaszczy nad rzeką oraz stworzenia systemu rowów melioracyjnych.

Za zobowiązania wobec pana, określone w kontraktach, cała wieś odpowiadała wspólnie. Solidarność ta, dotycząca najczęściej globalnego płacenia czynszu, była bądź wyraźnie stwierdzona w dokumencie lokacyjnym, bądź też domniemana. Nieodzownym następstwem równorzędności wszystkich członków gminy wobec pana było ich równouprawnienie w wewnętrznych stosunkach gminnych oraz silne poczucie wspólnoty w obrębie gminy. Przejawem tego był wilkierz - szczegółowo rozbudowany system norm administracyjnych samorządu gminnego. W rezultacie samorząd wsi holenderskiej polegał na dużo większym, niż miało to miejsce we wsiach urządzonych na prawie niemieckim czy chełmińskim, wpływie samych osadników na administrację gminy, a władza sołtysa, wybieranego przez ogół mieszkańców na ściśle określony czas, np. 2 lata, była ograniczona. Podobnie korzyści wypływających ze swoich funkcji pozbawiony był osadźca (jeśli istniał). Urząd sołtysa nie był dziedziczony, posiadanie go nie wiązało się z żadnymi ulgami podatkowymi. Był on głównie odpowiedzialny za kontakty między gminą a właścicielem ziemi i posiadał pewne kompetencje w sprawach sądowniczych (sądy gminne od rozstrzygania spraw niekryminalnych) określone również najczęściej w wilkierzu.

Praktycznie wszystkie powinności dworskie Olędrów sprowadzały się do czynszów pieniężnych, gdy tymczasem we wsiach na prawie niemieckim, pominąwszy minimalne zresztą robocizny, ważną rolę odgrywały czynsze w naturze. W miarę upływu czasu (od XVIII w.) również i w kontraktach osadników holenderskich znalazły się dodatkowe świadczenia, np. odrabianie szarwarków, dawanie "podróży", przymus propinacyjny (funkcjonujący m.in. w Kępie Zawadowskiej), przymus mlewa, zakaz połowu ryb i inne. Kolonia kazuńska zobowiązana została do "oddawania do dworu popiołu i drew sążniowych z gruntu im pozwolonego" [2]. Wielkość czynszów określona była proporcjonalnie do posiadanej ziemi, lecz opłatę pobierano rokrocznie od razu od całej społeczności.

Holendrzy, ich potomkowie oraz koloniści innych narodowości osadzani na tym prawie do chwili uwłaszczenia i oczywiście później zachowywali swoją niezależność - byli wolnymi rolnikami. Przysługiwało im prawo porzucenia gospodarstwa w trakcie trwania kontraktu pod warunkiem znalezienia następcy na swoje miejsce, prawo nieprzedłużania kontraktu po jego wygaśnięciu, prawo wyboru zawodu dla swoich dzieci itp.

Cechą charakterystyczną wsi holenderskich było utrzymywanie szkoły i nauczyciela oraz odprawianie własnych praktyk religijnych. W ten sposób nie zatracali oni języka, własnej kultury, tradycji, wiary. Przez to zazwyczaj wyodrębniali się z ogólnej masy społeczności włościańskiej. W rezultacie tego osadnicy ci do momentu upadku Rzeczypospolitej nie spolszczyli się, niemniej na skutek polityki wewnętrznej (m.in. napływu nowych osadników z Niemiec) prowadzonej przez rząd pruski w trakcie rozbiorów wielu z nich uległo zniemczeniu. Proces ten zaszedł również we wsiach leżących na terenie Mazowsza. Tylko w najwcześniejszym okresie osadnicy wywodzący się z Fryzji stanowili grupę dominującą (na Saskiej Kępie, w Nowym Kazuniu). W miarę upływu czasu zaczął przeważać element niemiecki, ale również i polski. Koniec XVIII i początek XIX w. to już dominacja osadników pochodzenia niemieckiego. Przybywając z zaboru pruskiego osiedlali się w Kongresówce i praktycznie zdominowali ten typ osadnictwa. W dalszym ciągu byli lokowani na prawie holenderskim, ale od pierwszych osadników różnili się zarówno religią (ewangelicką), jak i pochodzeniem (niemieckim).

Jakkolwiek element niemiecki był dominujący, to w dalszym ciągu religia pierwszych osadników była kultywowana - nadal istniały zbory mennonickie, jak np. w Kazuniu. Choć przeżywała ona w połowie XIX w. regres (wielu wyznawców przeszło na protestantyzm z powodu surowości starej religii), to jednak odrodziła się i zmieniła na skutek powstania ruchów wewnątrzreformatorskich (powstał bardzo prężny odłam Braci Mennonickich).

Gospodarka olęderska była praktycznie całkowicie gospodarką rolną. Jej podstawę stanowiła uprawa zbóż (jęczmienia, owsa, pszenicy), ziemniaków i buraków cukrowych (zwłaszcza w XIX w.) oraz hodowla bydła rasowego, a także koni [3]. W ramach jednego gospodarstwa trzymano zazwyczaj 5-15 krów, z których mleka produkowano tradycyjne sery holenderskie, m.in. Goudę. Oprócz krów trzymano również trzodę chlewną - przeważnie na własne potrzeby, ale i na handel (jatki miejskie Gąbina, pozostające przeważnie w XIX w. w rękach Żydów stanowiły doskonałe miejsce ich zbytu). Hodowano również kury (5-11 sztuk) i gęsi (5-7 sztuk). W miejscach do tego dogodnych sadzono wiklinę, z której pleciono m.in. zbywane na targach kosze. Bardzo dobrze rozwinięte było również sadownictwo - hodowano nieznane szerzej na obszarze Polski, cieszące się ogromnym powodzeniem odmiany jabłek, śliwek i gruszek.

Rolniczy charakter holenderskiej gospodarki powodował, iż większość mieszkańców wsi trudniła się uprawą ziemi i sadownictwem. Oczywiście i w ramach tej grupy wyróżnić było można, w zależności od ilości posiadanej ziemi i majętności, kilka mniejszych grup-choćby korzystających z najemnej pracy parobków i wyrobników. Niemniej jednak, jak w każdej wsi, tak i w olęderskiej istniała grupa ludzi czerpiąca dochody nie tylko z ziemi. Doktryna religii mennonickiej powodowała daleko posuniętą samowystarczalność tej społeczności, chociaż zdarzało się, że korzystano z usług wyspecjalizowanych fachowców, zwłaszcza od połowy XVIII w., kiedy to we wsiach lokowanych na prawie holenderskim mieszkali zarówno Holendrzy, jak i Niemcy oraz Polacy. W XIX w. we wsiach okolic Gąbina i Gostynina spotyka się kowali, cieśli, stolarzy, garncarzy, szewców, traczy, zegarmistrzów i płócienników stanowiących dużą konkurencję dla cechowego rzemiosła prosperującego w miastach.

Nie należy zapominać również o zwyczajowym zawodzie Olędrów - pracach związanych z regulacją rzek, sypaniem wałów, budowaniem i utrzymywaniem tam rzecznych, konserwowaniem rowów i stawów gromadzących nadmiar wód gruntowych, a także prowadzeniem sztucznych nasadzeń wierzb i topoli nieodłącznie związanych z krajobrazem holenderskich wsi.


[1] S. Inglot, Kolonizacja wewnętrzna a napływ Niemców do Polski od XVI do XVIII w., Kraków 1945, s. 41.

[2] Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Metryka Koronna, 253 I 60.

[3] I. Baranowski, Wsie holenderskie na ziemiach polskich, "Przegląd Historyczny", t. 19, 1915, s. 80.


Start | Wprowadzenie | Ściągnij e-book | Konferencja 2001 | Podziękowania | Nota prawna | Kontakt
Artykuły: Polska | Małopolska | Mazowsze | Ziemia Łęczycka | Żuławy | Nizina Sartawicko-Nowska | Ziemia Kwidzyńska | Ziemia Walichnowska | Ziemia Sieradzka | Ziemia Wieluńska

Copyright 2005 © jerzyszalygin@wp.pl